poniedziałek, 2 maja 2011

Grała Arka, lecz nie do końca spotkania

Obiektywnie patrząc Arka Gdynia pierwszy raz od 3 lat była lepsza w meczu derbowym decydującym o panowaniu w Trójmieście. Jednak i tego meczu nie zdołała zwyciężyc, a było przecież już tak blisko. Labukas podwyższa w 87 minucie na 2-0, po kontrze. I kto uwierzy, że Lechia bez strzału na bramkę w tym momencie meczu strzeli w przeciągu paru minut dwa gole? Kibice w Gdańsku już nawet nie wierzyli. Bo takie sytuację zdarzają się bardzo rzadko w piłce. A zwłaszcza w meczu derbowym, gdzie każdy skrawek murawy powinien byc obstawiony zawodnikiem chętnym do gry. Jednak stało się. Arka grała lepiej 89min meczu. Nawiasem mówiąc, również przedłużała mecz. Po styknięciu się z jakimś graczem Lechii, Gdyński piłkarz leżał na murawie.

To sędziego Piaseckiego zmusiło do przedłużenia spotkania o całe pięc minut. Ale obraz gry się nie zmieniał. W doliczonym czasie gry znów leżało dwóch piłkarzy Arki. Na nieszczęście dla nich sędzia doliczył i ten czas skrupulatnie, a w ostatniej akcji meczu Luka Vucko uciszył stadion drużyny, która w tym meczu zasługiwała na 3 punkty.

Ten mecz potwierdza parę starych prawd, które rządzą naszą klubową piłką w tym sezonie. Ścisk jest, i każdy o coś gra. A to rodzi jak chocby w 24 kolejce nieprzewidywane wyniki. Bo kto chociażby spojrzy na Wisłę i powie przed spotkaniem, że przegra kolejny mecz (dodatkowo ten jeszcze na Reymonta). To nie zdarzyło się już parę lat. Ligę w tym sezonie jest wygrac najłatwiej od wielu wielu długich sezonów. A nikt tej szansy nie chcę wykorzystac.

Mistrz Polski może pozostac królem bez złotej korony. Bo po prostu może byc nim z przypadku. Czego ja wam oraz sobie nie życzę. Bo co to będzie w tych Europejskich Pucharach na lato? Aż strach pomyślec.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz