środa, 9 stycznia 2013
Janowicz, zawodnik jednego turnieju? Bzdura
Dawno nie pisane było, ale dziś będzie o Jerzym. Janowiczu, rzecz jasna. Obserwuję go od 3 lat. Czekałem z utęsknieniem na pierwszy mecz Polaka w Auckland. Jedni powiedzą, zawodnik jednego turnieju, a ja odpowiem brak doświadczenia. Musiałem ochłonąć zanim zabrałem się do opisu tego spotkania. Wiatr wiał niemiłosiernie, dla obu. Jerzy grał swoje do 3 seta i stanął. Ile można pomyłek usprawiedliwić na atmosferę, tego nie wiem. Wiem za to, że nie widziałem tylu prostych błędów w krótkim okresie czasu. Nagle jednak gdy były 3 piłki meczowe dla rywala, nasz zawodnik ze stanu 1-5 (0-40) wyciągnął gema, a potem jeszcze swój do 0 i złamał do 0. Następnie obronił 3 meczowe przy serwisie Bakera i przegrał po 8 piłce meczowej. To jest lekcja. Janowicz ma 203cm wzrostu, jemu po korcie w takich warunkach ciężko się poruszać. Dosłownie wybity z tropu.
Zresztą idąc dalej, oglądałem też Ramosa-Vinolasa w meczu z Rochusem. Też wiało niemiłosiernie, bo był to ten sam dzień rozgrywania meczu. Hiszpan przy siatce nie istniał. Obudził się tylko na drugiego seta, gdzie wygrywał dużą ilość piłek z głębi kortu.
Obaj panowie Janowicz i Ramos-Vinolas grali dzień później ze sobą w deblu. Słońce wyszło. Warunki do gry były dobre. Para naprzeciwko im Bracciali/Marach rozstawiona z numerem 4. Kto im dawał szanse? Janowicz niby zawodnik jednego turnieju? A Ramos nie ma opanowanej gry przy siatce tak ważnej przy deblu? Wynik 6-3 6-4.
Wtedy zrozumiałem, że porażka Janowicza to brak doświadczenia gry w tak trudnych warunkach. Widocznie coś zaburzyło mu rytm i ta gra nie jest jeszcze ustabilizowana. Wniosek, nie wieszajmy na nim psów. Nadal uważam, że potencjał ma wielki, ale szlifować trzeba.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz