sobota, 16 lutego 2013

Już za chwileczkę


Był taki serial dobrze znany Polakom, gdzie śp. Pan Wojciech Siemion wypowiadał słowa: Panie majster na chwileczkę... Po czym dobijali targu. Chodzi oczywiście o Alternatywy 4. Ludzie czekali na mieszkania latami, a dostawali bubel. Już za tą chwileczkę rozpoczyna się liga nasza rodzima. Ciągnie chyba tylko desperatów. Ale przyciąga, choć zdecydowana większość zespołów to nieporozumienie budowane za zero złotych.

Wielu kibiców w Polsce będzie mieć dylemat. Bo wielu kibiców tegorocznego lidera na półmetku po prostu nie lubi. Postaram się wyjść w przyszłość i ogłosić nieoficjalnie. Legia Warszawa zostanie mistrzem Polski. Co dalej? Znów będziemy łudzić się... Liga Mistrzów! Tak zastanawia mnie czy ostatnio Polskie zespoły nie mają trochę pecha? A może to pycha? Wisła awansując do playoff, rywalizując o fazę grupową, trafiła na APOEL Nikozja. Po losowaniu duża część kibiców domagała się fazy grupowej. Bo przecież nie trafiliśmy na silną FC Kopenhaga. Cóż za chichot losu. Duńczycy odpadli w playoff wraz z Wisłą. Cypryjczycy natomiast awansowali później do 1/4 finału LM, przegrywając dopiero z Realem Madryt.

Trochę inna sytuacja miała miejsce w ostatnim sezonie, gdzie Ruch Chorzów trafił na Victorie Pilzno. Sytuacja była klarowna, awans będzie miała drużyna czeska, która rok wcześniej grała o Puchar Mistrzów. Co najśmieszniejsze Ruch Chorzów w tamtym okresie i zespół z Czech miały prawie ten sam budżet. Wynik 0-7, sytuacja Ruchu znana. Spekuluję się, że mogą nie dostać licencji. A Pilzno ostatnio pokonało Atletico Madryt 3-0 na ich boisku w Lidze Europy.

Kasa ta sama, wyniki zupełnie inne. Czy ktoś w Polskiej Ekstraklasie zna się jeszcze na piłce? Jakby nie przyznawać licencji za marnotrawienie pieniędzy, to naszą ligę by rozwiązali. Wiem, że nie można ingerować w sprawy poszczególnych klubów. Ale może ustalić by jakieś zasady, które nakazały by myślenie. Bo teraz wygląda to jak ten serial. Ci co budują te kluby mają wywalone na ich jakość. A niech ciągnie się dalej te życie. Jakoś to będzie.

sobota, 9 lutego 2013

Przejrzałem na oczy


To musiało się chyba kiedyś stać. Ostatnie informację na temat ustawiania spotkań uświadomiły mi, że wiele osób było oszukiwanych. Nie tylko traciły pieniądze, ale również czas, który potrzebny jest naszej pracy, zainteresowaniom. Lecz najważniejsze, potrzebny jest przede wszystkim naszym bliskim. Mowa oczywiście o zakładach bukmacherskich. Refleksja, jakaś myśl w człowieku której następstwem jest decyzja, musi dojrzeć. Tak jak wino potrzebuję czasu, żeby dojrzeć. Tak do pewnych decyzji też musimy dojrzeć.

Od małych lat pociągał mnie sport. Jednym dzieciom mama czytała bajki, a mnie przykrywała kocem kiedy zasypiałem przy szumie telewizora. Szum oczywiście niósł się z trybun. W nocy oglądałem Copa America. Lata później zacząłem obstawiać. Nigdy nie straciłem dużych sum pieniędzy, ale znałem takich co byli w długach i martwili się o przyszłość. Znałem się na sporcie, jednak traciłem coś cenniejszego, czas. Jak każdy niebezpieczny nałóg, zakłady bukmacherskie pochłaniają czas, ogrom czasu. Wiele testowałem, wiele analizowałem, nawet doradzałem. 
Ludzie byli pazerni. Chcieli się wzbogacić małym kosztem. Myśleli, że u bukmachera można nagle wygrać dużą sumę pieniędzy. To nie Duży Lotek. Nie rozumieli matematyki, podstawowych praw.

I po latach, gdy miłość do sportu pozostaję. Ale zauważam wiele piękniejsze sfery życia niż tabele, łamigłówki czy też przeszukiwanie setek informacji. Nagle musiałem z czegoś zrezygnować. Przestało sprawiać mi to frajdę. Wybór, piszesz o sporcie i realizujesz się w jakiś swój wymarzony sposób albo spędzasz czas na analizie która raz daję zyski, raz straty. A ty będziesz nadal siwieć w bądź co bądź młodym wieku. Uwolnić się wreszcie od tego. Nadal się fascynować sportem, ale bez tego ryzyka, które sam sobie człowiek ustala.